No jasne, że cieszyłem się ze związku Hazzy i Jenn. Pasują do siebie idealnie i mam wrażenie, że nie ma drugiej takiej dziewczyny która będzie kochać loczka równie mocno jak ona. I właśnie ich szczęście uświadomiło mi, jak bardzo jestem samotny. Tak mam ''dziewczynę'', którą jest Eleanor.. ale to tylko przyjaciółka. Zostaliśmy parą na zlecenie.. a nie bo tego chcieliśmy. Ma to swoje plusy i minusy. Plusy są takie, że mam się z kim pokazać, zyskałem nową przyjaciółkę i nową osobę z kim mogę porozmawiać jak mam problem. A minusy takie, że nie poznam nikogo, bo muszę tkwić w tym udawanym związku i być samotnym. Możliwe, że większość moich przyjaciół zauważyło mój brak zainteresowania opowieścią Hannifer (bo tak nazwaliśmy naszą parkę), ale tak na prawdę interesuje mnie ona, tylko odleciałem.. Byłem zajęty użalaniem się nad sobą, co było strasznie egoistyczne z mojej strony.. Chyba powinienem ich przeprosić. Ale zrobię to dopiero jutro, bo nie wiadomo co wyczyniają tam w Polsce. Naprawdę chcę ich szczęścia i nie chce żeby odebrali to w inny sposób. Poczułem jak samotna łza, spływa po moim policzku. No brawo Tommo.. Wszystkim pomagasz w sprawach miłosnych, w czasie kiedy ty sam nikogo nie masz i cierpisz. Nie bądź mięczakiem! - odezwało się moje drugie ja, na co zaśmiałem się sarkastycznie. Gdyby to było takie łatwe. Ale nie jest. Co za popieprzona rzeczywistość! Ale trzeba sobie jakoś poradzić.. tylko jak. Moje wewnętrzne rozterki, przerwało mi pukanie do drzwi. Jeszcze mi tego kurwa brakowało.
-Otwarte! - krzyknąłem nie mając zamiaru opuścić mojego kochanego łóżka w którym jadłem już chyba 3 tabliczkę czekolady. Czekolada lekarstwem na wszystko i nie tylko w przypadku dziewczyn się to sprawdza. Przetarłem oczy żeby nie zostało śladu po płaczu i podniosłem wzrok. W drzwiach zauważyłem Zayna opierającego się o futrynę i przyglądającemu mnie.
-Otwarte - usłyszałem jego głos.
-Chciałeś porozmawiać. - powiedziałem, wchodząc i kładąc się na jego łóżku.
-No więc.. co takie się stało, że Daddy Direction chce ze mną rozmawiać?
-Ty i twój brak zainteresowania opowieścią o związku Jennifer i Loczusia.. - cały Liam, jak zwykle szczery do bólu.
-Jeju co się mnie tak o to wszyscy czepiacie. - odparłem zirytowany.
-Lou.. nie denerwuj się, po prostu wszyscy zauważyliśmy, że kiedy oni o tym opowiadali ty, zrobiłeś się taki smutny i obojętny..
-Wiem. Ale to nie znaczy zaraz, że mnie to nie interesowało.
-Tego nie powiedziałem. Kurde Louis, przyjaźnimy się, chcę po prostu wiedzieć o co chodzi.
-Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo. Nie jestem szczęśliwy, żyjąc w udawanym związku. Nie jestem szczęśliwy, nie mogąc się z nikim spotykać. Nie jestem szczęśliwy bo to wszystko jest na pokaz.
-Nie wiem co powiedzieć.. Chcę ci pomóc, ale, ale nie wiem jak.
-Nie da mi się pomóc.
-Owszem da! Nie będziesz, żył w udawanym związku jeśli tego nie chcesz.
-Liam, do czego ty zmierzasz?
-Do tego, że jutro jedziemy do Paula i opowiemy mu o wszystkim i czy tego chce czy nie, będzie się musiał zgodzić na wasze zerwanie. - mówiąc zerwanie pokazał cudzysłów w powietrzu na co zachichotałem.
-Ale naprawdę chcesz tam pojechać? Zrobisz to dla mnie?
-Dla przyjaciół..braci wszystko.
-Dziękuję. - powiedziałem, przytulając go.
-Liam to ja.. ja już pójdę do siebie, chce jeszcze zadzwonić do Hazzy i Jenn i do Eleanor, przyjaźnimy się i chciałbym z nią o tym porozmawiać.
-No jasne, leć już do siebie pasiasty.
-Dzięki kraciasty. - powiedziałem i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Opuściłem jego pokój i poszedłem w stronę mojego. Idąc korytarzem usłyszałem śmiechy, dochodzące z pokoju irlandczyka. Ciekawe co tam u niego i jego big loveeeeeee. Mam nadzieję, że układa im się. Z tą myślą wszedłem do pokoju i zamknąłem, go na klucz. W sumie nie miałem po co, ale podczas rozmowy przez telefon cenie sobie prywatność, więc to tak na wszelki wypadek. Podszedłem do okna i usiadłem na parapecie. Do ręki, wziąłem mojego białego iPhona i wybrałem numer El. Po dwóch sygnałach odebrała
-Cześć El.
-Też się cieszę, że cię słyszę.
-W sumie wszystko dobrze, nie uwierzysz! Jenn i Harry już są parą!
-A mówiłem ci? Mówiłem! Ha, a ty mi nie wierzyłaś, że się tak szybko zejdą!
-No ej.. nie fochaj się.
-No El.
-Bo nie dam ci czekolady.
-Hahahaha bardzo fair.
-No dobra dobra, dam ci czekoladę, ale żebym ci ją dał musisz tu przyjechać, prawda?
-Niczego nie chce! Tylko z tobą pogadać, zjeść czekoladę, a potem pieprzyć się jak dzika kuna w agreście..
-ŻARTOWAŁEM PRZECIEŻ! JEZU KOBIETO, OGARNIJ SIĘ!
-Pogadamy, zjemy czekoladę i może obejrzymy jakiś film.
-Okay, to za ile dałabyś radę przyjechać?
-Dobra, czekam na ciebie.
-Pa El. - zakończyłem rozmowę i zacząłem się momentalnie śmiać. Co jak co, ale ona zawsze poprawiała mi humor. Świetna przyjaciółka..tylko przyjaciółka. Muszę zapalić, bo coś mnie na smuty bierze. Wait. Przecież ja nie pale. Dobra ale ten raz mogę. Sięgnąłem ręką do szuflady przy łóżku i wyciągnąłem z niej paczkę papierosów. Wyciągnąłem jednego, wziąłem zapalniczkę i wyszedłem na balkon. Odpaliłem i zaciągnąłem się dymem papierosowym. Od razu lepiej. Nadal spalając papierosa, wszedłem w kontakty i wybrałem numer lokersa. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty, nic. Pewnie zapomniał telefonu jak to on. Ciągle czegoś zapomina. Co za sierota. Haha, serio tak o nim powiedziałem? Dobra Louis musisz przystopować z czekoladą, bo już ci coś się z główką dzieje. Zaśmiałem się, ze swojej głupoty i odszukałem numer Jenn. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, nic. Dobra później do nich zadzwonię. Skończyłem palić, zgniotłem peta i wrzuciłem do popielniczki. Serio? Co ona robi na moim balkonie.. Dobra whatever. Wszedłem do pokoju i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem czyste bokserki i wszedłem do łazienki z zamiarem umycia się. Zrzuciłem wszystko co miałem na sobie i wrzuciłem do kosza na brudy. Wziąłem szybki prysznic, załatwiłem potrzebę, założyłem bokserki i wyszedłem z łazienki. Teraz trzeba jakieś ubrania znaleźć. Podszedłem do szafy i zacząłem się zastanawiać. Co ubrać.. co ubrać.. co ubrać. Hmm.. Po chwili zastanawiania się, zdecydowałem że skoro i tak nie będę wychodził z domu, to nie mam po co się jakoś ładnie ubierać, więc założyłem szare spodnie dresowe i czarny t-shirt, który mam z Leeds. Haha całkiem ciekawe rzeczy tam się działy,więc wspominam ten czas bardzo dobrze i zawsze jak o tym rozmawiam z Harrym to tarzamy się ze śmiechu. Moje rozmyślania, przerwał dzwonek do drzwi. Zbiegłem szybko po schodach i otworzyłem je.
Zaraz po tym przeżyłem nie mały szok..
Jest wena - jest rozdział
Nie ma weny - nie ma rozdziału..
Ostatnio mam straszne problemy z weną i zabraniem się za cokolwiek, ale wczoraj tak jakoś mi się nudziło. więc postanowiłam coś napisać i dodać ;D